niedziela, 30 października 2011
środa, 26 października 2011
Nyska Katedra
Nysę odwiedziliśmy na krótko, w październikowy, deszczowy dzień. W tym czasie zatrzymaliśmy się przy najważniejszym obiekcie miasta - Bazylice Mniejszej św. Jakuba i św. Agnieszki. To miano kościół nosi od sierpnia 2009 roku, a wcześniej był katedrą i chyba długo katedrą zostanie w świadomości mieszkańców i turystów, odwiedzających to miejsce.
Kiedyś Nysa należała do najważniejszych miast Śląska, a w "Kronice świata" z XV wieku zaliczana była do największych miast Europy. W roku 1302 Nysa stała się stolicą księstwa, a od XVI w. była rezydencją biskupów wrocławskich, przez co została nazwana "Śląskim Rzymem". Do architektury Wiecznego Miasta nawiązuje m,in. Fontanna Trytona oraz pojezuicki zespół klasztorny przy Rynku Solnym.
Kościół św. Jakuba i św. Agnieszki jest budowlą wyjątkową. Posiada jeden z najbardziej spadzistych dachów w Europie o powierzchni aż 4000 metrów kwadratowych oraz jeden z najniżej zawieszonych, ponad ośmiuset letni żyrandol (widoczny na dziewiątej fotografii). Jest to drugi pod względem kubatury, po gdańskiej bazylice mariackiej, zabytkowy kościół w Polsce. W kościele pochowano ośmiu biskupów wrocławskich i znajduje się tu także relikwiarz ze szczątkami błogosławionej Marii Luizy Merkert.
Przy bazylice wznosi się czterokondygnacyjna dzwonnica o wysokości 43 metry. Obecnie na najwyższej kondygnacji znajduje się dziewięć dzwonów oraz zegar z kurantem ufundowany w 2003 roku.
Przed wejściem do kościoła wmurowana jest tablica informacyjna o Nyskiej Drodze św. Jakuba. Oznakowany stylizowaną muszlą szlak odtwarza dawny trakt handlowy z południowej części Śląska do Wrocławia. Ponieważ początkowo podróżowano głównie wzdłuż rzek, tak i droga św. Jakuba prowadzi doliną Nysy Kłodzkiej, biorąc swój początek przy studni św. Jakuba koło Głuchołaz. Na szlaku można zobaczyć m.in. klasztor oblatów w Bodzanowie, klasztor benedyktynów w Biskupowie, kościół MB Wspomożenia Wiernych w Lasku, krzyże pokutne w Złotogłowicach, Prusinowicach, Reńskiej Wsi i Chróścinie Nyskiej, unikatowy średniowieczny słup graniczny w Skoroszycach i kościół św. Jakuba w Skorogoszczy.
Zobacz też post: Nasza paryska przygoda - Sacre-Coeur
wtorek, 25 października 2011
Tagebau Nochten
Odkrywkowa kopalnia węgla brunatnego w Nochten znajduje się zaledwie 17 kilometrów od lubuskiej Łęknicy, która leży na Łuku Mużakowa, spiętrzonej morenie czołowej, powstałej podczas przesuwania się lodowca. Wysokie na kilkaset metrów masy lodu i skał pofałdowały powierzchnię Ziemi i doprowadziły również do powstania złóż kopalin. W okolicach Nochten i Weiβwasser jest to właśnie węgiel brunatny. Do samej kopalni zjeżdżaliśmy w dół w szaleńczym tempie samochodem podobnym do polskiego osinobusa. Było dużo kurzu i podskoków na wyboistej drodze z węgla brunatnego. Na miejscu dostaliśmy ochronne kaski i można było przyjrzeć się urobkowi. Prawie nie było widać ludzi. Nic dziwnego, prawie całą robotę wykonywała ogromna koparka z przenośnikiem taśmowym. O ile dobrze pamiętam to ta, na którą patrzyliśmy, miała około 150 metrów długości, a każda z łyżek jej czerpaka mogła w sobie zmieścić niewielki samochód osobowy. Nic dziwnego więc, że w kopalni wydobywa się rocznie aż 18 milionów ton węgla brunatnego. A co z ekologią? Tak ogromna produkcja w bardzo dużym stopniu dewastuje środowisko. Pomimo wielu protestów urobek trwa nadal i wciąż w kopalnię inwestuje się nowe pieniądze. One są tu najważniejsze. Poniżej zdjęcia. Niektóre z krótkim podpisami.
Koparka w akcji. To białe auto w tle jest dość duże. |
Tagebau Nochten. Zdjęcie z pobliskiej wieży widokowej. |
"Gryzienie" pokładów węgla brunatnego. |
Węgiel brunatny jest skałą osadową pochodzenia roślinnego i zawiera ok 70 procent węgla. Pokłady na zdjęciu mogą liczyć przynajmniej 2,5 miliona lat albo i znacznie więcej. |
Przyjechali szefowie. Krótka inspekcja. |
Takim autem tu przybyliśmy. |
Plan trasy rowerowej Hermannsdorfer na tablicy przy kopalni. |
Elektrownia Kraftwerk Boxberg. Tu spala się do 50 000 ton węgla brunatnego z Nochten. Miliony lat w jeden dzień. |
Zapraszam też do Parku Techniki w Złotym Stoku
niedziela, 16 października 2011
Koźlarze (kozaki)
Sezon grzybowy chyba powoli dobiega końca. Ostatnie trzy poranki zabieliły się lekkim szronem, jednak dziś po południu postanowiliśmy jeszcze raz odwiedzić las w poszukiwaniu grzybów. Znaleźliśmy trochę podgrzybków, kurek i dwa przytulone do siebie koźlarze. Jest sporo gatunków tych grzybów. Te należą do koźlarzy pomarańczowożółtych, choć poszczególne gatunki mają różne kolory kapeluszy. Sam zbierałem również brązowe, czerwone i rzadko spotykane - białe.
Nie udało mi się w tym roku trafić na opieńki miodowe, którym również chciałem pstryknąć kilka fotek. Tutaj u nas trudno je spotkać. Ale może jeszcze aura pozwoli choć na małe zbiory. Nie wszyscy opieńki zbierają, ale ja znam je od dzieciństwa i cenię ich smak i aromat. Dobrze smakują marynowane.
Poniżej dwa koźlarze znalezione przez nas dzisiaj w lesie.
Koźlarze, kozaki, to cenione przez grzybiarzy zdobycze. Czasami występują masowo. Najbardziej popularne są te brązowe, choć przyjemnie jest spotkać kozaki o pomarańczowych czy czerwonych kapeluszach. Kiedyś zdarzyło mi się znaleźć w gęstej trawie te grzyby zupełnie białe. Takie grzybie albinosy. Pewnego razu na grzybobraniu znalazłem sporą ilość czerwonych koźlarzy, a na koniec zauważyłem taki tarninowy gąszcz. Nie wiem dlaczego, ale schyliłem się i zajrzałem głębiej w kolczaste krzewy. Nie chciało mi się wierzyć, ale pośrodku gęstwiny rósł potężny koźlarz pomarańczowożółty. Prawdziwy parasol. Przedarłem się przez kolce, choć niejeden mnie boleśnie ranił. Koźlarza zdobyłem. Nie zmierzyłem go i nie zważyłem, ale już nigdy nie takiego okazu nie udało mi się zdobyć. Był ogromny i zupełnie zdrowy.
Na koniec kilka informacji czysto encyklopedycznych. Kapelusz tego grzyba ma wymiary od 4 do 20 cm. U młodszych osobników jest on półkulisty, później poduchowaty, z wystającą za brzeg skórką kapelusza. Suchy i delikatnie filcowaty. W czasie deszczu i po porannej rosie - lekko klejący. Miąższ jędrny, biały, na powietrzu przebarwia się na różowofioletowo, a także na niebieskozielono. Przyjemnie pachnie i smakuje. W czasie gotowania miąższ czernieje i jest trochę kleisty. Koźlarz pomarańczowożółty, zawsze rośnie pod brzozami i ma trzon wyraźnie pokryty ciemnymi łuseczkami. Na koniec jeszcze jedna uwaga typowo kulinarna. Przy przygotowywaniu potraw z koźlarzy, trzon najlepiej odrzucić, gdyż jest on twardy i trochę włóknisty.
Zapraszam również do obejrzenia innego posta o grzybach: Pierwsze kurki
czwartek, 13 października 2011
Moja wyprawa na księżyc
Dzisiaj Księżyc ładnie zwisał nad horyzontem, więc postanowiłem pstryknąć mu kilka fotografii. Ustawiłem statyw i zoom tyle, ile się tylko dało. Następnie przygotowałem samowyzwalacz na 10 sekund, by uniknąć poruszenia przy naciśnięciu spustu migawki. Efekty można zobaczyć poniżej.
Do chwili obecnej Księżyc jest jedynym ciałem niebieskim, na którym wylądowali ludzie. Było ich dwunastu (sami mężczyźni). Każdy z nas może sobie kupić działkę na księżycu. Sprzedaje je amerykański przedsiębiorca Dennis Hope, który wykorzystał luki prawne i założył tzw. Ambasadę Księżycową. Sprzedaje on działki na widocznej stronie Księżyca. Dotychczas udało mu się sprzedać ok. dwóch milionów parceli po 15 funtów za sztukę. Akt własności działki nie ma co prawda żadnej mocy prawnej, ale może być oryginalnym prezentem. Na 58 urodziny taką działkę otrzymali Lech i Jarosław Kaczyński od radia RMF FM. Akt własności można zobaczyć tutaj.
Troszkę pozazdrościłem sprytnemu Amerykaninowi i na jednym ze swoich zdjęć odtworzyłem własną mapę mórz i oceanów księżycowych. To nic, że nie ma w nich wody tylko zastygły bazalt. Są za to dla wszystkich i za darmo.
1. Morze Deszczów (Mare Imbrium)
2. Morze Zimna (Mare Frigoris)
3. Morze Jasności (Mare Serenitatis)
4. Morze Spokoju (Mare Tranquillitatis)
5. Morze Obfitości (Mare Foecunditatis)
6. Morze Przesileń (Mare Crisium)
7. Ocean Burz (Oceanus Procellarum)
8. Morze Oparów (Mare Vaporum)
9. Morze Chmur (Mare Nubium)
10. Morze Wilgoci (Mare Humourum)
11. Morze Nektaru (Mare Nectaris)
Może zobaczysz też post po tytułem: Zaćmienie Księżyca?
środa, 12 października 2011
Przepiórki i gołębie
W ostatni weekend odwiedziliśmy mojego brata, który od swojego znajomego dostał kilka przepiórczych jaj. Ponieważ wcześniej hodował już gołębie, postanowił z prezentu zrobić inny użytek niż bezpośrednia konsumpcja. Gołąbki wysiedziały jaja i w kurniku pojawiły się przepiórki. Na razie nie ma ich dużo, ale i one znoszą jaja. Każda codziennie jedno. Do ptaków wszedłem z aparatem fotograficznym i o ile gołębie zgodziły się pozować do zdjęć, to przepiórki ani na chwilę nie chciały się zatrzymać. Biegały jak szalone. Efekt widać na moich mocno poruszonych fotografiach. Na jednym ze zdjęć gołąb wysiaduje kolejne jaja. W tym tygodniu powinny być młode. Brat mówił, że wyglądają one jak trzmiele i od pierwszych chwil od wyklucia są bardzo aktywne.
Dorosła przepiórka waży ok. 110 gramów i w Polsce żyje na polach uprawnych, (preferuje lucernę i proso), podmokłych łąkach i bagnach. Niezwykle trudno je zobaczyć. W sklepach można kupić przepiórcze jaja. Kosztują średnio 42 grosze za sztukę. My nie musieliśmy kupować, gdyż 10 dostaliśmy w prezencie. Są na fotografiach. Na ostatnim zdjęciu dla porównania wielkości - przy stokrotce.
Zapraszam do obejrzenia posta: Koło domu - skarby późnego lata
wtorek, 4 października 2011
Grzyby - nie tylko jadalne
Tym razem na blogu pokłosie niedzielnej wyprawy. Zabrałem z sobą mojego nikona, by portretować grzyby, nie tylko te jadalne, ale te które zwrócą moją uwagę. Do koszyczka wpadały podgrzybki i prawdziwki niejako przy okazji. Głównym celem było polowanie z aparatem. Nawet nie próbowałem rozpoznać poszczególnych gatunków. Jest ich tak dużo i są tak do siebie podobne, że zająć tym mogliby się chyba jedynie mykolodzy. Oprócz prawdziwków i podgrzybka złotawego rozpoznałem też czernidłaka kołpakowatego (na drugim zdjęciu). Ponoć młode osobniki są smacznym grzybem jadalnym, ale ja jakoś nie miałbym ochoty próbować. Ciekawostką jest również fakt, że podczas konsumpcji tego grzybka nie wolno pić alkoholu, bo grozi to ciężkim zatruciem. Gdy zjemy jego kuzyna - czernidłaka zwyczajnego - alkoholu nie wolno pić aż przez 40 następnych godzin.
O grzybach napisałem też w poście: Dzikie kartofle
Subskrybuj:
Posty (Atom)