Do Mosznej trafiliśmy latem, ponieważ miejsce to od dawna były w naszych planach. Dużo słyszeliśmy o znanym, wprost bajkowym zamku, znajdującym się w południowej części Opolszczyzny. Różne są też sądy i opinie o samej budowli. Dla niektórych jest cudem architektury, dla innych kiczowatym pomysłem pruskiego rodu Tiele-Winklerów. Jedno jest pewne. Samemu trzeba się przekonać, jak to jest naprawdę. Z gustami się nie dyskutuje.
Gdy dotarliśmy na miejsce, trudno było znaleźć wolne miejsce na parkingu. Dzień był piękny i ciepły, więc nie tylko my wpadliśmy na pomył zobaczenia zamku w Mosznej. Od parkingu szliśmy wąską drogą, która obstawiona była stoiskami handlowymi. Handlowano tu m.in. obrazami, wikliną, miodem... Warto było się na coś skusić, ale to już w drodze powrotnej, by nie mieć ze sobą zbędnego balastu.
Już z daleka naszym oczom ukazała się ogromna, fantazyjna budowla z 99 wieżami. Liczba ta symbolizować miała ilość majątków von Thiele-Wincklerów. Dlaczego akurat 99? W Prusach na właścicielu stu i więcej majątków spoczywał obowiązek finansowania garnizonu wojskowego, a właściciele Mosznej ten "przywilej" chcieli po prostu ominąć. Ilość pomieszczeń całego zamku równa jest 365, czyli tyle, ile jest dni w roku. Powierzchnia całości to ok. 8 tysięcy metrów kwadratowych, a kubatura wynosi 65 tysięcy metrów sześciennych. Zwiedziliśmy część wnętrz z piękną, utrzymaną w bieli jadalnią oraz małą palmiarnię, w której rosną m.in. fikusy, palmy, paprocie, anturium i orchidee. Jest tam też niewielka fontanna oraz rzeźby ogrodowe. Po zwiedzaniu zamku warto też zobaczyć otaczający go park, który należy do największych i najcenniejszych założeń parkowo-pałacowych Śląska.
W 1945 roku w zamku w Mosznej stacjonowali żołnierze Armii Czerwonej. W tym czasie dewastacji uległo wyposażenie zamku. Po wojnie budowla był siedzibą różnych instytucji i nie miała stałego właściciela. Od roku 1996 w zamku znajduje się samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej Centrum Terapii Nerwic.
Zamek oraz jego otoczenie podobał się nam i myślę, że warto choć raz odwiedzić to miejsce. Poniżej kilka moich zdjęć.
fotografie: Wiesław Zięba