Dzisiaj fotografowałem czereśnie, bo chciałem zdążyć przed szpakami. Jak na razie się udaje. Co ciekawe, naszymi sprzymierzeńcami są nasze przydomowe wróble, które zaciekle gonią szpaki zwane u nas też skorczami. Gdybym tego nie widział, nie uwierzyłbym.
Kto z nas nie lubi tych słodkich i soczystych owoców? Z dzieciństwa pamiętam, jak razem z braćmi wybieraliśmy się na tzw. dziczki, czyli dzikie czereśnie. Rosły one w różnych miejscach. Najczęściej gdzieś pod lasem, albo dziczały w pobliżu czereśniowych plantacji. Dziczki doskonale nadawały się jako nadzienie do pierogów, które polewało się gęstą śmietaną i posypywało cukrem. Można było z nich również robić wino. Te prawdziwe czereśnie kiedyś rosły wszędzie. Całe kilometry dróg były nimi obsadzone. Pilnował ich stróż na rowerze. Dziś chyba jest ich mniej. Bo szpaki, bo robaki...
Ponoć na świecie jest aż 500 odmian czereśni, pochodzących od wspólnego przodka - czereśni ptasiej. Sam owoc ma właściwości lecznicze i zawiera niewiele kalorii. Lecznica jest też czereśniowa żywica, zastygająca na pniu i konarach.
Owoce czereśni kojarzą mi się również z polskim serialem: Daleko od szosy. To tam jedna z głównych bohaterek mocno, choć mało elegancko pluła pestkami. No i jeszcze z wierszem Juliana Tuwima, którego początek tu przytoczę:
Rwałem dziś rano czereśnie,
Ciemno-czerwone czereśnie,
W ogrodzie było ćwierkliwie,
Słonecznie, wcześnie i rośnie.