poniedziałek, 25 kwietnia 2011
sobota, 23 kwietnia 2011
Co w naszym świątecznym koszyczku?
Dzisiaj Wielka Sobota. Czas na poświęcenie pokarmów. Jest to typowo polski obyczaj i trzeba się do tej chwili odpowiednio przygotować. Co powinno znaleźć się w koszyczku? W naszym tradycyjnie są jajka, czyli symbol odradzającego się życia, baranek z masła symbolizujący zmartwychwstanie Chrystusa, sól, która ponoć ma chronić przed zepsuciem, a do tego jeszcze babka, kiełbasa, boczek, szynka, mięso z królika, chrzan i chleb. Koszyczek warto przyozdobić świeżymi, wiosennymi kwiatami i gałązką bukszpanu. Teraz pokarmy są już poświęcone i czekają na jutrzejsze, świątecznie śniadanie. Poniżej nasza święconka.
O świątecznym jarmarku przeczytasz w poście Cepeliny w Ochli, czyli Kaziuki 2004
piątek, 22 kwietnia 2011
Wielkanocne pisanki
No i wydrapałem. Takie pisanki, a właściwie drapanki robiłem w dzieciństwie. Dziś znów postanowiłem zabawić się w dekorowanie jaj wielkanocnych. Najlepszym naturalnym barwnikiem jest cebula, a właściwie jej łuski. Nasypałem więc ich dość sporo do garnka i zagotowałem wodę, by po kilku chwilach włożyć do niej jajka. I tak gotowały się one ok. 20 minut. Nabrały ładnej barwy i po wystygnięciu zabrałem się za drapanie. Do tego celu użyłem zestawu noży modelarskich zakupionych w "Biedronce". Wzory wymyślałem podczas zdobienia. Taka mała improwizacja. Na koniec, żeby pisanki ładniej wyglądały, posmarowałem je delikatnie skórką z boczku. Efekt widoczny na zdjęciu. Wesołych Świąt.
O świątecznych ozdobach możesz przeczytać również w poście Życzenia w trawie znalezione
Motyl i jajo
Wielkanoc nie może się obejść bez jaj. Najsłynniejszymi, a na pewno najdroższymi są jaja carskie, inaczej Faberge, dzieła sztuki złotniczej. Dzisiaj zachowały się 42 jaja carskie. Najdroższym z nich było arcydzieło wystawione w domu aukcyjnych Christie's w 2007 roku. Sprzedano go za 18,5 mln dolarów. Z najdroższego jaja świata co godzinę wyskakuje miniaturowy kogut i w ten sposób sygnalizuje czas.
Na zdjęciu obok dzieło mojej żony. Może troszkę skromniejsze od jaj carskich, ale równie unikatowe. Nie ma drugiego takiego na całym świecie. Zamiast koguta jest tu motyl wykonany na szydełku. Motyl nie odfruwa, nie sygnalizuje godziny, tylko sobie na jaju siedzi.
Również i ja postanowiłem przygotować świąteczne pisanki. Zafarbowałem je stary sposobem: w łuskach cebuli. Nabrały pięknego, brązowego koloru, a teraz czas na wyskrobanie wzoru. To jest dość trudne do wykonania. Trzeba mieć pomysł na wzór i czucie w dłoniach. Jajo jest delikatne i łatwo może pęknąć.
Zapraszam też o obejrzenia postu Jak ubrać jajo?
czwartek, 21 kwietnia 2011
Baranki z masła
Tym razem dzieło mojej teściowej. Co roku przed świętami robi ona baranki z masła. Ma do tego starą formę z drewna, którą moczy przed użyciem, by masło się nie przyklejało. Forma składa się z dwóch części, do których po złożeniu dokładnie upycha się masę, by wypełniło wszystkie zakamarki formy. Samo masło musi być dobrej jakości, bo inaczej baranki się nie udadzą. Po szczelnym wypełnieniu drewnianej foremki, należy delikatnie rozdzielić obie część i wyjąć gotowe figurki. Na koniec wystarczy przewiązać wstążeczkę, zrobić oczy, np. z ziaren pieprzu i gotowe. W tym roku teściowa przygotowała 8 baranków, bo robi je nie tylko dla nas, ale i dla rodziny i znajomych. Zrobiłem kilka pamiątkowym fotografii, bo żywot wielkanocnych baranków jest krótkotrwały. W sobotę zostaną poświęcone wraz z innymi pokarmami, a w niedzielę zjedzone podczas uroczystego śniadania. Po prostu smaruje się nimi pieczywo. A żeby jeszcze choć troszkę podrosły, wyniosłem je na świeżą wiosenną trawkę, co widać na załączonej fotografii. Trawa nieźle im smakowała.
Jak wykonać takie baranki? Opis w poście Jak to jest zrobione? Baranek z masła
środa, 20 kwietnia 2011
Jak śpiewają kumaki?
Wybraliśmy się wczoraj rowerami posłuchać niesamowitego dźwięku kumaków nizinnych. Niedawno w niedalekiej okolicy naszego domu, znaleźliśmy łąkę zalaną wodą. Ponieważ łąka ta zalewana jest już od jakiegoś czasu, zdążyły tu wyrosnąć rośliny typowe dla młaki. Najciekawszym jednak zjawiskiem jest głos godowy żyjących tu kumaków nizinnych o wdzięcznej łacińskiej nazwie Bombina bombina. Za pierwszym razem, nie wiedzieliśmy skąd pochodzą basowe dźwięki dochodzące od wody. Dopiero poszukiwania w książkach i w sieci przyniosły rezultaty. Niewątpliwie były to głosy kumaków nizinnych. Ropuszka ta występuje w całym kraju, najliczniej w dolinach większych rzek. Ich okres godowy trwa dość długo, bo aż od połowy kwietnia do lipca. Kumaki wówczas gromadzą się w zbiornikach w większej liczbie i odzywają się charakterystycznym, monotonnym, jękliwym kumkaniem. Zwiększoną aktywność głosową wykazują po południu i w nocy. Nasze popołudniowe odwiedziny zbiegły się zatem z interesującym, basowym kumkaniem kilku kumaków. Warto będzie jeszcze odwiedzić to miejsce w innym czasie. Przy okazji zrobiliśmy kilka zdjęć młaki, bo samych płazów nie udało się nam zauważyć. Rozlewisko jest jednak dość spore i nie sposób dotrzeć do samych wodnych muzykantów. Poniżej zdjęcie tego miejsca.
Zapraszam również do obejrzenia wpisu o Mini Zoo w Mostkach
wtorek, 19 kwietnia 2011
Zakochany księżyc
Wczoraj około godziny 22 miałem okazję sfotografować księżyc w pełni. Zabrałem statyw, zamocowałem aparat i ustawiłem go na odkrytym polu. Nigdy jeszcze nie próbowałem w ten sposób robić zdjęcia księżycowi, więc była to metoda prób i błędów. Najpierw ustawiłem zoom na maksymalny optyczny, co w moim aparacie wynosi 15x. Okazało się to za mało, więc dołożyłem maksymalne zbliżenie optyczne. Następnie ustawiłem samowyzwalacz na 10 s, by przez naciśnięcie migawki nie spowodować poruszenia. Efekt jest taki, jak na zdjęciu poniżej. Wyszło całkiem przyzwoicie. Widać morza księżycowe oraz niektóre kratery, w tym krater Kopernika. Kiedyś byłem harcerzem i przypomniała mi się harcerska piosenka o zakochanym księżycu. Była to trochę zmodyfikowana wersja utworu Zenona Friedwalda z muzyką J. Kagana i W. Tychowskiego z 1938 roku:. Refren oryginału jest taki:
Zakochany księżyc włóczy się po niebie...
Coś go widać dręczy, dręczy tak jak mnie...
U mnie powód prosty: Smutno mi bez ciebie...
A księżyc? Kto go tam wie? Też mu pewnie źle...
Nocami błądzę sam, jak księżyc po niebie,
Wśród gwiazd szukam ciebie i tak smutno mi...
Zakochany księżyc skrył się za chmurami,
Rozpłynął się jak we mgle...
Baśń skończyła się.
A tak śpiewali go przy ognisku harcerze:
Zakochany księżyc, błąka się po niebie,
Pewnie go coś gnębi, gnębi tak jak mnie,
Ja mam powód prosty, smutno mi bez ciebie,
A księżyc... licho go wie,
Czy on się kocha, czy nie.
Szukałem tej piosenki w sieci. Niestety, nie udało mi się jej znaleźć w jakimkolwiek wykonaniu. Dołączam jednak zdjęcie księżyca, z całą pewnością zakochanego. Harcerz przewodnik ZHP.
6 września 2014 rok
Od Obozowego druha otrzymałem komentarz pod tym postem. Ponieważ nie wszyscy czytają komentarze, pozwalam sobie tutaj zamieścić tekst piosenki śpiewanej przez harcerzy w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Myślę, że warto go ocalić od zapomnienia. Dziękuję Obozowy druhu.
Zakochany księżyc
(wersja harcerska z lat 60-tych XX wieku)
Czasem, gdy wieczór jest pogodny,
Stoję na warcie sam(a).
Patrzę na księżyc, a księżyc na mnie
I jakoś smutno nam -
Patrzę na księżyc, a księżyc na mnie
I jakoś smutno nam.
Zakochany księżyc błąka się po niebie.
Pewnie go coś gnębi - gnębi tak jak mnie.
Ja mam powód prosty, smutno mi bez ciebie.
A księżyc licho go wie,
Czy on się kocha, czy nie.
Często towarzyszy mej niedoli,
Często odwiedza mnie.
Pewnie on myśli, że mnie coś boli
I tak pomaga mi -
Pewnie on myśli, że mnie coś boli
I tak pomaga mi.
Zakochany księżyc błąka się po niebie.
Pewnie go coś gnębi - gnębi tak jak mnie.
Ja mam powód prosty, smutno mi bez ciebie.
A księżyc licho go wie,
Czy on się kocha, czy nie.
Zapraszam również do obejrzenia posta: Moja wyprawa na Księżyc
poniedziałek, 18 kwietnia 2011
Zakwitły czereśnie
Tuż przy naszym domu stoi stara czereśnia. Dzisiaj zakwitła, bo dzień był słoneczny i ciepły. Wśród kwiatów uwijają się pszczoły i trzmiele. Nasza czereśnia daje smaczne owoce wolne od robaków. Jeśli jest urodzaj, owoców jest dużo i można z nich zrobić dobre kompoty i wyśmienite dżemy. Pamiętam z dzieciństwa, że na naszym ogrodzie stały dwie czereśnie. Jedna przyjazna, bo łatwo było się na nią wdrapać, druga niedostępna. Pień miała wysoki i pozbawiona bocznych konarów na niższej wysokości. Wchodziliśmy więc na tę łatwiejszą, siadaliśmy na gałęziach, zajadaliśmy się czereśniami i strzelaliśmy do siebie pestkami. Były to takie dziecięce zabawy. Również cień czereśnia daje najlepszy ze wszystkich drzew w sadzie. Oprócz prawdziwych, dużych czereśni są jeszcze "dziczki", czyli zdziczałe drzewa rosnące na skraju lasów. Czarne owoce z tych drzew są najlepsze na pierogi.
W tym poście widać, że już Czereśnie dojrzały.
Świąteczny zając
Święta coraz bliżej, więc czas pomyśleć o dekoracjach. Wraz z żoną przygotowaliśmy zająca w koszyku, który stanął przed wejściem do naszego domu. Wiklinowy koszyk i zająca zrobionego z siana kupiliśmy na jarmarku w Ochli. Styropianowe jaja, wyszperane w internetowym w sklepie pasmanteryjnym, ozdobiła moja żona za pomocą szydełka. Dodatkowym elementem dekoracyjnym są skrawki żółtego sizalu. Mam nadzieję, że naszego zająca nie skusi świeża, soczysta trawka i że przez święta zostanie z nami. Poniżej efekt naszej pracy.
Zobacz też Życzenia w trawie znalezione.
niedziela, 17 kwietnia 2011
Niedziela Palmowa
Na dzisiaj przypada Niedziela Palmowa, zwana też "Wierzbną" lub "Kwietną". Święto to zostało ustanowione na pamiątkę przybycia Chrystusa do Jerozolimy i w Polsce jest obchodzona od średniowiecza. Katolicy tego dnia przynoszę do kościołów palmy, symbol odradzającego się życia. O Niedzieli Palmowej tak pisał Władysław Syrokomla:
Otóż Wierzbna, otóż Kwietna zawitała nam niedziela...
Do świątyni gronem wszystkiem
Idą młodzi, idą starzy,
Różdżkę wierzby z młodym listkiem
Niosą święcić do ołtarzy...
Nasza palma została zdobyta na przedświątecznym jarmarku w Ochli i dzisiaj została poświęcona w naszym kościele. Pogoda dopisała i na ogół było słonecznie, co wróży bogaty rok w myśl przysłowia: "Gdy w Palmową Niedzielę słońce świeci, pełne będą stodoły, beczki, sieci". Na zdjęciu poniżej nasza palma. Według tradycji musi w naszym domu poczekać do następnego roku.
Zapraszam też do Naszej Niedzieli Palmowej.
sobota, 16 kwietnia 2011
Kwitną tarniny
No właśnie. Jak tylko zakwitną tarniny, a zakwitają w jedną noc, robi się chłodniej. Tak było i tym razem. Pokryte białym kwieciem krzaki wyglądają pięknie na tle budzącej się zieleni. Znam miejsce, gdzie zawsze było sporo krzaków tarniny, więc w sobotnie popołudnie zabrałem aparat fotograficzny, wsiadłem na rower i ruszyłem zrobić fajne zdjęcia. Niestety, gdy dojechałem na miejsce, okazało się, że jesienią ktoś wyciął wszystkie krzewy. Zostały po nich tylko suche patyki. No, ale aparat musi być użyty. Tym razem moim łupem padły dwie bliźniacze brzozy, rosnące przy polnej drodze. Ładnie wyglądały, więc pstryknąłem. Brzozy są piękne i trudno je pomylić z jakimikolwiek innymi drzewami. Niestety, należą one do najbardziej alergennych drzew. Ciekawostką jest fakt, że brzoza uważana jest za narodowe drzewo Rosji.
W innym miejscu naszego bloga Zakwitły czereśnie.
czwartek, 14 kwietnia 2011
Nasze wielkanocne kartki
W tym roku wraz z żoną postanowiliśmy sami zrobić kartki świąteczne. Pracy więcej, ale kartki miały być niepowtarzalne, kolorowe i wesołe. Część elementów do zaplanowanego przez nas dzieła wykonała żona na szydełku i drutach. Kupiliśmy w sklepie z pasmanterią tasiemki, klej introligatorski, ruchome oczka oraz naklejane napisy "Wesołych Świąt". Przyznam, że robiliśmy je po raz pierwszy i był to nasz eksperyment. Czy udany? Można to sprawdzić poniżej.
Same kartki wykonaliśmy z ozdobnego grubego papieru. Z jednego arkusza udało wyciąć się dwie sztuki. Po ich złożeniu nakleiliśmy ozdoby, a do środka włożyliśmy niewielką karteczkę z życzeniami. Teraz kartki są gotowe i czekają na wysłanie. Mamy nadzieję, że rodzinie i znajomym spodobają się.
Zobacz również: Czas na wielkanocne kartki
środa, 13 kwietnia 2011
Pogodna chmurka ołówkiem
Siedząc przy komputerze, czasami sobie coś bazgrzę długopisem lub ołówkiem. Powstają wówczas dziwne "dzieła". Tym razem narysowałem pogodną chmurkę. Leży sobie ona więc na moim biurku obok komputera w towarzystwie różnych notatek i trochę nieśmiało się uśmiecha. A teraz szczegóły techniczne. Rysunek został wykonany żółtym ołówkiem zabranym z "Castoramy", długość ołówka ok. 5 cm, twardość - miękki. Efekt: poniżej.
Zapraszam też do obejrzenia posta o wielkiej sztuce: Śladami Wlastimila Hofmana
O czym myślą samotne drzewa?
Dlaczego tak lubimy las? W lesie spacerujemy, szukamy grzybów, fotografujemy, jeździmy na rowerach. W lesie głębiej oddychamy. Słyszałem, że wokół niektórych drzew tworzy się kilkumetrowa strefa wolna od bakterii. Jeśli tak, to wiele tłumaczy. Zapach lasu znajdujemy przecież w różnych kosmetykach, płynach do kąpieli, a nawet w chusteczkach higienicznych. Las to drzewa. Duże skupiska drzew. Ale spotykamy też pojedyncze topole, lipy, grusze, stojące na miedzach, ugorach, przy polnych drogach. Tworzą one piękne, czasem majestatyczne elementy krajobrazu. Dobrze się fotografuje drzewa, nie odlatują jak ptaki, nie są też jak motyle: płochliwe i kruche.. Wystarczy tylko przymierzyć i cyk, zdjęcie gotowe. Ale czy dobre? To już sprawa gustu. Każdemu podoba się inaczej. A czy drzewa myślą? Jeśli tak, to o czym? Te z lasu może o chwili samotności, intymności... A te samotne?
Zobacz również: Wyprawa po żołędzie
Subskrybuj:
Posty (Atom)